Tekst skrócony z WP Money – dla wierzących w „wolny rynek”, w to, że „kapitał nie ma narodowości” i że Zachodnia Europa to oaza spokoju i przestrzegania prawa w odróżnieniu od barbarzyńskiej Rosji.
Jesteśmy ignorowani i poniżani. Nie pozwala się nam wjeżdżać na parking i do magazynów, ustawiają nas na końcu kolejek do rozładunku. Musimy zatrzymywać się na uliczkach, gdzie nie jesteśmy w żaden sposób chronieni– żali się WP money Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Jego zdaniem to właśnie dyskryminacja polskich kierowców mogła doprowadzić do tragedii w Berlinie. Potwierdzają to kierowcy.
Buczek wyjaśnia, że standardem w Niemczech czy Francji jest, że kierowca ciężarówki na numerach z Polski, Rumunii czy Bułgarii rozładowywany jest tylko wtedy, gdy akurat nie ma rodzimych przewoźników.
– Kierowcy czekają więc samotni na uliczkach i przy drogach, bo często nie pozwala się im wjechać nawet na teren fabryki czy magazynu. To jest oczywiście skandal, ale jest na to przyzwolenie społeczne - mówi WP money Buczek.
Jak dodaje, dzieje się tak bo na Zachodzie Europy jesteśmy uważani za zbyt mocno konkurencyjnych cenowo. By te dysproporcje zmienić, przetrzymuje się więc TIR-y z Europy Środkowej i Wschodniej zmniejszając ich wydajność.
(…) Nie wiadomo z jakich powodów, ale także polskiemu kierowcy, który został zamordowany w Berlinie, nakazano wcześniej czekać kilkadziesiąt godzin na rozładunek. (…)
– Rosja jest już bezpieczna. Tam się uspokoiło. Najgroźniejsze są dla nas teraz Francja, Włochy i właśnie Niemcy. Rocznie to jest nawet kilkaset napadów, choć trudno mówić o liczbach, bo nikt takich statystyk nie prowadzi - mówi Buczek.
Jeden z polskich spedytorów, który ma flotę 60 ciągników siodłowych opowiada nam historię swojego kierowcy. Chłodnię napadnięto i wyrzucono z niej kilkanaście palet z towarem. W tym czasie kierowca tylko przyglądał się przerażony z kabiny.
– Nigdy nie napada jedna osoba. To często są zorganizowane grupy po kilka, czasem nawet kilkanaście osób. Kierowcy mają ze sobą pałki czy inne rzeczy do obrony, ale na taką zgraję to i tak nic przecież nie da. Ja swoim pracownikom mówię, że najważniejsze to, żeby im się nic nie stało - mówi nam anonimowo Marek.
Jak dodaje, choć w Rosji często próbuje się im przeszkadzać absurdalnymi przepisami, to napadów w ostatnim czasie nie jest tam dużo. Według niego to właśnie na Zachodzie Europy proceder ten w ostatnich latach przybrał na sile. Dotyczy to zarówno prób dostania się na naczepę, by przedostać się z Francji do Wielkiej Brytanii, jaki i zwykłych napadów rabunkowych.
– Zastanawiałem się kiedyś nad szkoleniem z samoobrony dla chłopaków, ale proszę mi wierzyć, że nikt na to by nie chciał pójść. Oni wyjeżdżają z domu na tydzień, dwa, czasem nawet trzy. Wracają i wolą z dzieckiem się pobawić czy z żoną pod rękę pójść na spacer. Nie mają czasu na takie rzeczy - tłumaczy właściciel firmy.
Z kolei Jan Buczek ze ZMPD tłumaczy, że po tragedii w Niemczech będzie chciał doprowadzić do zmian w prawie.
(…) Polski rynek transportowy to kilka tysięcy firm i około 600 tys. zawodowych kierowców. Nasze firmy niskimi kosztami pracy podbiły w ostatnich latach kraje Europy Zachodniej. Polacy wożą więc towary nie tylko z naszego kraju, ale także świadcząc usługi pomiędzy np. Francją a Włochami.
Szacuje się, że obecnie 25 proc. przewozów międzynarodowych w Unii Europejskiej obsługują polscy przedsiębiorcy. Firmy z sektora transportu i gospodarki magazynowej generują ok. 6,5 proc. polskiego PKB.
Emeryt prowadzący niniejszy blog zapytowywuje się, dlaczego te informacje o dyskryminacji polskiej konkurencji w przewozach międzynarodowych dopiero teraz przedostaje się do opinii publicznej? Dlaczego nikt z dziennikarskiej tłuszczy wcześniej o tym nie pisał? Naprawdę o tym nie wiedzieli? Czy ciągnąca się już kilkadziesiąt lat szarpanina o dostęp do warszawskiego żłobu jest warta poświęconej jej uwagi? Wazniejsza niż to? Kim my w rzeczywistości jesteśmy dla zachodnich Europejczyków?
Refleksje zrzędliwego emeryta
Ślązak, katolik, socjalista