Trafiła do szpitala ze złamanym biodrem.

Wczoraj w Szpitalu zakaźnym w Kędzierzynie-Koźlu zmarła moja Mama. Była w podeszłym wieku i kiedy upadła, złamała sobie biodro. Karetka od razu zawiozła ją na zakaźny z rozpoznaniem Covid. Oprócz bólu nie miała żadnych innych objawów.

Pierwsze kilka dni leżała na ortopedii i tam miałam z nią telefoniczny kontakt. Bardzo narzekała na grubiaństwo pielęgniarek. Nie mogła się doprosić o wodę, nie było pomocy przy jedzeniu. (Ze względu na bóle miała trudności.)

Po kilku dniach została przeniesiona na oddział wewnętrzny (lekarze zdecydowali że nie będą operować), a ja straciłam z nią telefoniczny kontakt. Prawdopodbnie telefon był nienaładowany.
 
Cały czas miałam złe przeczucia. Wydzwaniałam do pielęgniarek i lekarzy z prośba o kontakt. Zawsze mnie ignorowali i twierdzili, że nie mają czasu, a stan mamy jest stabilny. Najgorszy był jeden lekarz. Kiedy zapytałam, czy mogę zostawić dla mamy list, powiedział, że i tak go nikt jej nie przeczyta. Wczoraj wreszcie po długich błaganiach udało mi sie z mamą trzy zdania zamienić i powiedzieć, że ją bardzo kocham i żeby walczyła. Kiedy po południu znów zadzwoniłam, powiedziano mi, że mama zmarła.
 
Mama była zawsze przychylna ludziom i nigdy nie narzekała, dlatego wierzę jej w tą nieludzkość pielęgniarek i niektórych lekarzy. Mama zmarła nie na Covida tylko na to, że ja zostawili samą sobie. Uwierzcie mi, ludzie w podeszłym wieku są po prostu skazani w szpitalu na samotność, cierpienie i śmierć.

Ludmila Kapczyńska

15 grudnia o 6:17
https://www.facebook.com/ludmila.kapczynska.9
 
Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi, okulary, zbliżenie i w budynku
 
 

 

 

 


  ·